Bo strzały Boga tkwią we mnie, moja dusza truciznę ich pije, strach przed Bogiem na mnie naciera.
Przybyły wszystkie hufce, wytyczyły drogę przeciwko mnie i oblegają mój namiot.
Przeszyje go, wyjdzie mu z grzbietu, błysk ostrza — z wątroby, owładnie nim przerażenie.
unosi, nie mając litości, bo z ręki ujść mu nie może.
Wzrok utraciłem od płaczu, drgają me trzewia, żółć się wylała na ziemię przez klęskę Córy mego ludu, gdy słabły niemowlę i dziecię na placach miasta.